środa, 25 kwietnia 2012

out.

Witajcie ponownie. Postanowiłam uporządkować wszystko wokół siebie, z tym wiążę się to, że wprowadziłam trochę zmian na blogu, a raczej moim profilu. Zmieniłam nazwę, ogarnęłam blogi. Muszę jeszcze uporządkować w swojej głowie, ale to powoli i z czasem. Piszę tu i teraz, ponieważ muszę Was poinformować, że na razie opuszczam bloga. Nie, nie, nie. Wyjeżdżam na tydzień i przenoszę się na fbl. Tam postaram się pisać regularnie, dwie notki dziennie. Jadę do mojej mamy- do Niemiec. Posiedze tam tydzień i wracam do mojej szarej codzienności, monotonnej. Mam dwa tygodnie wolnego, trzeba odreagować. Wreszcie. Wreszcie zobaczę moją mamę, Staszka i wszystkich stamtąd. Wreszcie porozmawiamy, połazimy po mieście, pójdziemy na kawę, choć na chwilę będzie jak kiedyś. I po tygodniu znowu wrócę do tego, co zawsze, pójdę do szkoły, wyjdę na dwór. I tak w kółko. Tymczasem muszę ogarnąć walizkę, rzeczy itp. Jestem kompletnie w polu, muszę poszukać jeszcze telefonu domowego, jakiś firanek i chuj wie, co jeszcze. Później przychodzi Zosia i mi pomoże w pakowaniu, prawda? Na tym chyba skończe, postaram się jutro coś napisać. Hej. + kurwa, oddajcie mi stare okno edycji, dziwki. 

jakieś takieś.


linki z yt działają bez zarzutu.aww.
 

[Effy - She's never coming back]

Od soboty piszę TU.

creepers.


To tak, ostatni tematyczny post przed wyjazdem. Ale o tym napiszę później. Jak tytuł mówi- notka o butach creepersach. Pewnie wielu z Was ta nazwa coś mówi, innym nie, ale wszystkim postaram się przybliżyć choć trochę 'postać' tych butów. Na pewno nie spodobają się wszystkim. Są to buty na platformie wysokości 1 lub 2 cale, czasami większej. Creepersy najpopularniejsze są chyba w subkulturze punków lub gothów, jednak coraz częściej stają się obuwiem Hipsterów. Buty te zostały stworzone w latach czterdziestych ubiegłego stulecia, i trzeba przyznać, że nadal dobrze się trzymają. Inspiracją do ich stworzenia były angielskie buty wojskowe na grubej podeszwie. Swój renesans przeżywały dziesięć lat po ich 'premierze'. Szybko zyskały uwielbienie fanów mody alternatywnej. Mimo sporej popularności przede wszystkim wśród subkulur o punkowych korzeniach takich jak gothic, psychobilly, czy współcześnie indie, creepersy nigdy nie stały się obuwiem mainstreamowym. W naszym kraju są niestety mało dostępne, jedynie na stronach sklepów internetowych z modą punkową etc. Z tego co mi wiadomo są one bardzo wygodne. Wykonywane są z zamszu lub skóry ekologicznej.

creepersy.

Jak widać, creepersy mogą mieć przeróżny wygląd.Różnią się od siebie kolorem, czubkiem, platformą, sposobem wiązania, materiałem. Jest wiele przeróżnych wzorów, i dlatego spośród nich każdy znajdzie coś dla siebie, wyjątkowego. Jeśli o mnie chodzi, to musze się pochwalić, że prawdopodobnie w przeciągu najbliższego tygodnia wejdę w posiadanie czarnych creepersów z czerwonymi akcentami, a to dlatego, że jadę do mamy (Hannover, Niemcy) gdzie znajduje się niesamowity sklep ModeRock xlzkfjdjsng, za bardzo się rozpisałam. Mogę dodać jeszcze, że z tego co mi wiadomo w H&M są dostępne podróby tych butów. Widziałam je na żywo, i musze przyznać, że są... no cóż, straszne. Przepraszam, jeśli ktoś je posiada, ale po prostu mi się nie podobają. A teraz kilka inspiracji modowych z tym obuwiem.

Powyżej widać, że są to buty typu unisex. Mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się spodobało. Jeśli tak, to zapraszam do skomentowania tego oraz innych postów na tym blogu. Ja tymczasem ide ogarnąć wszystkie moje obserwacje innych blogów, bo na wiele z nich nie wchodzę i proszę sie nie obrazić, jeżeli usunę się z jakiegoś bloga, joł.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

of.

*zauważyła, że wygląd edycji postu się zmienił, mogę dodawać filmy z yt jupi* Cześć. Przez cały weekend byłam u taty. Nic ciekawego się nie działo (pozdrawiam czytających fbl). Niezbyt mam w tej chwili głowę do pisania, ale się postaram. Wieczorem udało mi się wyjść z Zosią na sesję, oh jest tak zajebista że no. Około 18 poszłyśmy na starą stację kolejową, na której stał nieużywany, stary wagon w którym mieszkają bezdomni, lols. Na początek walka z drzwiami, które nie chciały się otworzyć. W środku był tak zajebisty klimat, wyszły genialne zdjęcia. O 19:30 już musiałam być w domu, bo jeszcze szlaban trzyma. Ogarnęłam lekcje i obejrzałam "Surowych...".
***
Dzisiaj obudziłam o 6:50. Nie chciało mi się podnosić, więc zdrzemnęłam się 'na chwilkę' z której zrobiło się pół godziny. O 7:30 miałam autobus, więc szybko się ogarnęłam, ubrałam. W locie zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Po drodze poszłam po Marcelinę i poszłyśmy do szkoły. Pierwszy niemiecki. Daria ukradła mi całą zawartość kurtki a ja w reakcji krzyknęłam "chyba Cię pojebało" na co w odpowiedzi pani "Agata, minus dziesięć. Już mi do pierwszej ławki". fkljxhdkeis... Po szkole znowu na autobus i do domu, gdzie muszę czekać na tatę, który zaraz znowu mnie zabiera do siebie, bo mamy do końca tygodnia wolne i potem majówka, joł. A w czwartek jadę już do mamy (ofc, nie wiem czy mówiłam). Muszę ogarnąć bilety, rzeczy na wyjazd itp. Dobra, nieważne. Lecę sie pakować do taty, hej.

mam jakąś okrągłą głowę na tych zdjeciach -.- 
+ nie ogarniam nowego okna edycji, fuck. 


piątek, 20 kwietnia 2012

szafiarsko?

Cześc. Jeśli jest to blog po części modowy, to co Wy na to, abyśmy dawały tutaj rzeczy, w jakie byłyśmy ubrane danego dnia? Coś na zasadzie 'outfitów' (japierdole jak ja nienawidze tego określenia). Może dam jeden z dzisiaj i sami oceniacie czy coś takiego Wam odpowiada. Oczywiście nie będę dodawala ich codziennie, ale postaram się jak najczęściej.

okulary - H&M
sweter - H&M
spodenki - Marks & Spencer
legginsy - jakiś sklep w mieście.
trampki - Converse.
+ plecak kostka.
Stwierdzam, że jak zostanie mi kasa z creepersów to zaczynam zbierać na jakiś porządny aparat, bo jak widać nie mam za bardzo czym robić zdjęć, aczkolwiek aparat w moim telefonie nie jest zły. Blablabla, oceńcie jak Wam się podoba mój pomysł, a ja tymczasem zabieram się za wrzucanie zdjęć na pendrive, bo chcę wywołać i powiesić sobie przeróżne zdjęcia na ścianie w pokoju. Dziękuję za uwagę.

Ey, fuckers.

edit: ogarnęłam ponad 100 zdjęć, czyli jeszcze jakieś dwie godziny i będzie porządek. większość to patologia w czystej postaci, ale to w końcu nasze zdjęcia.

środa, 18 kwietnia 2012

coma - czerwony album.

Witajcie. Postanowiłam dać post trochę inny niż wszystkie, ponieważ będzie to recenzja... płyty. Jak sam tytuł mówi- chodzi mi konkretnie o najnowszą płytę zespołu Coma, która... nie ma tytułu. Po prostu czerwony album. Dostałam ją na Wielkanoc i jestem pod ogromnym wrażeniem. Płyta wygląda tak:Może trochę 'teorii' o płycie. Czerwony album jest piątą płytą zespołu Piotra Roguckiego założonego w 1998 r. Muzyka tworzona przez chłopaków z Comy to połączenie grunge, rocka i metalu. Jeżeli kogoś interesuje historia grupy, to radze wpisać w Wikipedię, ponieważ nie chcę tutaj opisywać całego zespołu, a raczej skupić się na płycie. No więc została ona wydana w 2011 r dokładnie 17 października. Znajdują sie na niej nastepujące utwory:
  1. Białe krowy.
  2. Na pół.
  3. La mala educacion.
  4. Angela.
  5. Deszczowa piosenka.
  6. Gwiazdozbiory.
  7. 0RH+
  8. W chorym sadzie.
  9. Woda leży pod powierzchnią.
  10. w chorym sadzie.
  11. Rudy.
  12. Los cebula i krokodyle łzy.
  13. Jutro.
Co mogę o niej powiedzieć? Że jest absolutnie świetna, jak to na Comę przystało. Mocne teksty, genialna muzyka, wokal, wszystko. Jest na pewno inna niż poprzednie albumy łódzkiego zespołu. Płyta nie jest 'wykrzyczana' lecz pięknie zaśpiewana. Utwory, które mnie najbardziej poruszyły to wszystkie, prócz numeru 2 i 4. Do moich ulubionych z kolei należy utwór "Gwiazdozbiory" mówiący o mediach niszczących życie sławnych ludzi, a także 0RH+, która ma ukryty, bardzo głęboko sens, magię (tak, rozumiem ją całkowicie, nie powiem o czym jest, macie zabawę). Mogłabym słuchać jej non stop. Skala w jakiej oceniam tą płytę to 8.5/10, ponieważ niektóre utwory są wyśpiewane jakby bez emocji, a ogólna całość wspaniała. Dodatkowo zespół zaplanował już trase koncertową promującą 'Czerwony album'. Na szczęscie chłopaki zahaczą o Poznań, więc będzie okazja abym posłuchała sobie tej płyty na żywo. Pewne jest też, że krążek nie przypadnie do gustu wszystkim. Aby zrozumieć sens utworów należy wielokrotnie je przesłuchać wsłuchując się w tekst, co dodatkowo ułatwi nam książeczka załączona do płyty ze wszystkimi tekstami z płyty. Myślę, że post się spodobał. Całkowicie polecam wszystkim fanom dobrej muzyki z mądrymi tekstami, ale to fani Comy wiedzą od dawna :) Dam jeszcze jakieś swoje zdjęcie na koniec postu. Jakaś samojebka w lustrze z dzisiaj, hehsik. -.-

Ey, fuckers.


wtorek, 17 kwietnia 2012

Hej. Miło mi, że poprzednia notka sie spodobała. Na prawdę włożyłam w nią dużo wysiłku. Dziękuję. Postaram sie wszystkie tematyczne pisać w taki sposób. Jak najdokładniej wszystko wyjaśniać, tłumaczyć. Ale nie o to mi w tej chwili chodzi. Wczoraj byłam z Zochą w mieście i postanowiłyśmy zahaczyć o lumpeks. Tk na prawdę weszłyśmy tam z nudów, bez zamiaru kupienia czegokolwiek, ale w oko wpadły nam genialne swetry. W końcu je kupiłyśmy i właśnie chcę, abyście podzielili się ze mną swoją opinią o nich oraz kupowaniu w second- handach. Wiem, że pewnie niechętnie odpowiecie na to pytanie, ale czy może sami czasem coś tam kupujecie? Muszę powiedzieć, że nie ubieram sie w takich sklepach na co dzień, ale czasami warto wejść i wynaleźć coś ciekawego. Teraz dam zdjęcie sweterka, który kupiłam. Oceńcie sami, co o nim myslicie.Jeśli dokładnie nie widać, to jest on czarny w białe wzorki, tylko zdjęcie zniszczyło jakość. Telefon (*) Tak więc zostawiam pole do popisu. Cześć.


photoblog|odpowie

Taylor Swift ft. The Civil Wars - Safe and Sound.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

smiley.

Postanowiłam dodać tematyczny bez wcześniejszego uprzedzenia, nie wiem czy temat pasuje, ale ok. No, w każdym razie notka o smiley piercing. Jak pewnie większość wie - smiley to kolczyk w błonie nad zębami. Tzw. wędzidełku. Przebicie wykonuje sie wenflonem 2.0 mm (dostępny w każdej aptece). Instrukcja samego przebicia wenflonem chyba nie jest w tej chwili potrzebna, ale jeśli ktoś jest bardzo dociekliwy, to na końcu postu dodam linki youtube do filmów. Do rzeczy. Samo przebicie nie boli, aczkolwiek po włożeniu kolczyka z nieodpowiedniego materiału może wystąpić ból oraz inne powikłania, takie jak migracja. Dla niedoinformowanych- migracja kolczyka polega na tym, że ciało nie przyjęło kolczyka i chce go usunąć, jako ciało obce. Przez to skóra wypycha kolczyka na powierzchnię, aż do przerwania skóry i całkowitego usunięcia. Jasno mówiąc kolczyk po prostu wypada przerywając skórę i zostawia nieprzyjemne blizny. W przypadku smiley piercing migracja trwa około 2-3 miesiące, więc nie wiadomo od razu czy ciało przyswoiło kolczyk. Na szczęście wędzidełko szybko sie goi i już po ok. tygodniu można przebić na nowo. Używa się do nich kolczyków z tytanu lub stali chirurgicznej, rzadziej bioplastu. W moim przypadku najlepiej sprawdził się kolczyk ze stali chirurgicznej, genialnie. Ok, przebicie mamy za sobą. Co dalej? Ano, oczywiście trzeba dbać odpowiednio o przebicie. Na początek najlepiej włożyć bananka (jak ktoś nie wie occh to <klik>). Po upływie około 2 tygodni (czas gojenia) można bez problemu wyjmować i zmieniać kolczyki na podkowy (<klik>) lub inny kolor bananka. Ale zdarzają się tez takie przypadki, że wsadzaja sobie sztangi (<klik>) co jest całkowicie bez sensu, bo po pierwsze nie widac kolczyka, po drugie- jeśli jest zakończony grotkami strasznie boli, tak samo przy bananku. Miejsce przebicia można, a czasami nawet trzeba od czasy do czasu obmyć wodą utlenioną, aby wybić bakterie. Kolczyka też czyścimy, ponieważ każdy z nas zjada po kilka posiłków dziennie i resztki jedzenia osadzają się na kolczyku. Wystarczy wyjąć kolczyka, wyczyścić szczoteczką do zębów i pastą i ponownie włożyć. i jest jeszcze strona 'dentystyczna' tego kolczyka. Z tego względu, że jeśli nosimy podkowe, to nasze ząbki sa narażone na częściowe starcie szkliwa na górnych jedynkach, co nie jest zbyt przyjemne. Smileye wykonuje się zwykle w salonach piercingu w cenie ok. 50-70 zł, ale coraz popularniejsze jest wykonanie go samemu- w domu. Niestety jest to mniej sterylne, aczkolwiek w moim przypadku przyjął się świetnie i już od dwóch miesięcy zdobi moje ząbki. Jeju, jak się rozpisałam. I na koniec obiecane linki yt.
Smiley 1.
Smiley 2.
i jeszcze zdjęcia- moje.
może troche słaba jakośc, ale ważne, że widać cokolwiek. Chyba wszystko. Jedyne, co chcę dodać to to, że nad ta notką męczyłam sie półtora godziny i chcę aby moje starania zostały docenione, więc proszę aby pojawił sie chociaż jeden komentarz, wtedy mam motywację do pisania dalej tego bloga. Z góry dziękuje i mam nadzieję, że sie spodobało.

photoblog|odpowie

+ mam prośbę. Zna ktoś może blogi w typie naszego? Na którym jest wspomniane o piercingu, modzie, diy itp? Byłabym wdzięczna aby przesyłać mi adresy takich blogów, bo przyznam się, że mało jest w tej chwili ciekawych stron o podobnej tematyce. z góry dziękuję, postaram sie odwdzięczyć. :)

Acid Drinkers - Pizza Driver.

sobota, 14 kwietnia 2012

Dopiero dzisiaj zauważyłam, że to już minął rok, od kiedy byłam na koncercie Miyaviego. Dużo, bardzo dużo się od tamtego czasu zmieniło. Przynajmniej we mnie. Może trochę przypomnę.

"Niedziela:Obudziłam się o 5 rano, gdyż z okazji zbliżającego sie wielkimi krokami koncertu nie mogłam po prostu dłużej spać. Chwile poleżałam i po chwili wstałam i wybrała sie do łazienki. Tam wyprostowałam włosy, umyłam twarz etc. Potem wróciłam do swojego pokoju z pytaniem w głowie "Co założyć?!". Po chwili namysły postanowiłam założyć białą koszulkę 'Daddy's girl" Czarną bluzę, dwa paski z ćwiekami i podarte jeansy. Gdy sie ubrałam, ponownie poszłam do łazienki i zrobiłam sobie makijaż i wpięłam doczepki.
Pomijając fakt, iż zanim się ubrałam-musiałam wypuścić psa-i biegałam w samej piżamie i bosych stopach po ogrodzie. Ok. 8:30 obudziłam mamę krzykiem "Mama wstawaaaaaaaj. Nie zdążymy na pociąg" (był o 11:04) Ona się obudziła i zrobiła mi śniadanie. Zjadłam pieczywo chrupkie tzw.'deski' Po posiłku spakowałam torbę. Wrzuciłam do niej bluzę, szczotkę, grzebień, jedzenie tj. jogurt, batonika, bułkę i wodę do
picia. Gdy już skończyłam zaczęłam nerwowo chodzić po domu i zastanawiac się, czy wszystko zabrałam itp. O 10.45 pojechałyśmy na dworzec. Gdy podeszłyśmy do kasy biletowej, z głośnika rozległ się glos "pociąg pośpieszny do Gdańska uległ wypadkowi. Będzie miał opóźnienie na czas nieokreślony".
'To nasz pociąg.! '-krzyknęłam do mamy.
-racja. Chodź. Pójdziemy się spytać pani w kasie czy coś wie.
-Mhm. Oookey.
I poszłyśmy. Okazało się, że pociąg uległ wypadkowi. Sa ofiary śmiertelne. Babka powiedziała, żę to będzie jakieś 3 godziny spóźnienia. Alena szczęście był inny do Gdańska. Jechał o 11.38. Więc kupiłyśmy bilety na ten i poszłyśmy do piekarni kupić cos do jedzenia. Ja kupiłam sobie drożdżówkę i muffinkę. Gdy wyszłyśmy pociąg akurat podjechał i wszyscy wsiedli. W przediale siedział z nami: Bachor, który tak sie wydzierał, że jak mama coś do mnie mówiła, to ja ledwo słyszałam, facet, który przez całą droge jarał fajki i jakaś banda kibiców. Ha ha. Jechaliśmy jakieś 40 minut, a ja w tym czasie spałam. Przesiadkę mieliśmy w Inowrocku. Tam mieliśmy tylko 2 minuty na opuszczenie jednego i wejście do drugiego pociągu. W
szyscy biegli jak szaleni. Tam w przedziale siedział jakiś dziadek, kótry co 20 minut wycierał sobie siedzenie. Ha ha ha ha. Ja po drodze grałam w psp i słuchałam muzy. Po godzinie jazdy-kolejna przesiadka. Tym razem w Bydgoszczy. Mieliśmy na szczęście więcej czasu na przepakowanie się z jednogo pociągu do drugiego. W czasie jazdy poszłam do kibla poprawić sb włosy tj. doczepy i stoję przed lustrem i nagle z tego boskiego kibla zaczyna sie sama spuszczać woda. Ja szybko dopięłam włosy i wybiegłam ze strachem, że cos zepsułam. Ha ha. Ja się serio wystraszyłam. Na miejscu tj. w Gdańsku na dworcu dało sie poczuć odrażający zapach KFC. Była tak jakoś 14-15. Miałyśmy dużo czasu do 20.00, więc poszłyśmy do Galerii. Ja patrzyłam za jakimś fajnym tuszem do rzęs. Po jakiejś godzinie chodzenia, poszłam z mamą na ulicę Długą. Mama mi robiła pełno fot, ale niestety nie mam kabelka do jej aparatu, a swój chciałam oszczędzić na koncert. Na Długiej kupiłam sb lizaka, ale takiego oooooogroooomnego :D Jadłam go chyba ze dwie godziny. Potem się zgubiłyśmy i pytałyśmy ludzi jak dość do CSG (centrum Stocznia Gdańsk). Po pół godzinie błądzenia wreszcie doszłyśmy. Skąd wiedziałm, że to było to? Pełno kolorowych, zakręconych ludzi, stojących przez wielkim hangarem z balonikami z napisem 'pray for Japan' (tłum. módlmy sie za Japonię) Tam też wszyscy pili wino, wódę, piwo itp. O jaraniu nie mówię. Wgl zajebisty klimat. Co chwila jakieś fotoreporter robił foty. Jak się okazało byłam najmłodsza na calutkim koncercie. Gdy przyszedł facet z kontroli biletowej-wszyscy zaczęli się pchać do wejścia. Ja była w takim ścisku, że szok. Gdy przeszliśmy dalej okazało się, że trzeba stać w jakoś tak 500 metrowej kolejce. Ha ha. Jako iż byłam najmniejsza to pełno osób się do mnie tuliło. He he. Jakis koleś (emo. mrr x3) podchodzi i taki tekst 'Ey. mg się do Cb przytulić bo jesteś taaaaaka 'kałajii'' :D Ale jak on to 'kawaii' tak śmiesznie powiedział XD i przed nami stały takie dwie spoko laski i gadałam sobie z nimi. Oczywiście bylo w cholerę zimno, więc się wszystkie się przytuliłyśmy i stałyśmy tak przez 30 minut. A one miały jakieś 16 lat. :D Nie no zajebiście było. I było słychać tylko, albo szczęk zębów, albo 'drrrrrr' XD Po kolejnej pół godzinie dopchałyśmy do drugiej kontroli. Potem już wesżłyśmy do takiego pomieszczenia gdzie stęplowali dłonie i kasowali bilety. Potem przechodziło się do sklepiku z koncertowymi gadżetami. Nie wspominając o cenach:koszulka-100zł,bluza-200zł,Plakaty-50 zł, frotka-70, folder-100zł. Ja kupiłam sobie plakat. Jak większość. Następne pomieszczenie to było cos w stylu baru. Tam było można kupić przeróżne drinki. I jakaś laska podchodzi zaczyna gadać po polsku a on do niej po japońsku cos pieprzy. O ok. 19.15 wszyscy zaczęli się niecierpliwić i wrzeszczeć 'Mi-ya-vi' Dopiero o wpół nas wpuścili do hangaru, gdzie miał być koncert. I najlepsza sprawa. STAŁAM W PIERWSZYM RZĘDZIE. !!! Niesamowite. Po scenie jeszcze biegali muzycy i nastrajali instrumenty. O 19.55 na scenę wszedł jakiś koleś w samych bokserkach i koszulce i siada przy perkusji-to nie Myv, po nim znowu inny koleś-on idzie do gitary i...za nim wchodzi koleś w czarnych włosach do ramion, 3/4 spodniach, prostym czarnym t-shircie i trampkach. Podchodzi do mikrofonu i zaczyna wymiatać-to jest MYV. Wszyscy w pisk. To było cudowne. Rozpoczął od What's my name. Gdy grał na gitarze, to wszyscy mdleli. Zobaczyć cos takiego na żywo te jest coś. Potem zagrał kilka innych piosenek. Do boom-hah poprosił nas-publiczność żebyśmy to my robili bom-hah-bom-hah-hah. Potem powiedział, że bardzo się cieszy, że mógł wreszcie wystąpić w Polsce i, że nigdy nie widział tak kochającej JRocka publiczności. To było mega wzruszające. Zagrał jeszcze 'Where are You' po czym zarządził, aby cała sala zamknęła oczy i pomodliła się za Japonię. Ja nawet teraz jak to piszę, mam łzy w oczach. Gdy tylko MYV podniósł koszulkę (mrrrrr. x33) to wszystkie laski w pisk. A jak on tańczył. Aaah. Następnie jakiś facet podał mu krzesło, on usiadł i się zapytał co byśmy chceli-'itoshii hito' czy 'selfish love' Większość (w tym ja) wybrała 'Selfish love' Refren śpiewała publiczność. Potem się zapytał drgi raz co chcemy-'Freedom Fighters' czy 'Jibun kakumei (chyba)' Wybór padł na Freedom. Wiem, że jest to ulubiona piosenka Marceli, więc do niej zadzwoniłam, żeby posłuchała. Ja nagrałam prawie cały koncert, ale potem facet mi zarekwirował aparat i dupa :( Ale potemm oddał, a ja już nie mogłam nagrywać. Większość filmów mam na komórce więc wrzucę :D W ciągu koncertu pogotowie wywoziło 4 osoby, kóre zemdlały. Miyavi na koniec zaśpiewał 'torture' przy którym się poryczałam i na koniec zaczął krzyczeć 'Are you ready...'?! wszyscy odp "yeeea'
Are you ready?
-yeeea.
-Are you ready?
-yeeaa.
- ARE YOU READY TO ROCK?!
-wwooooooooooooo!
i wszyscy 'are you ready to rock.' Bosko. Miyavi wgl nie p
rzypominał tego z biletu. Więcej-było o wiele ładniejszy.! Na żywo wygląda przebosko. Po całym występie 10 minut krzyczenia 'Miyavi, Miyavi' Ahh... Na następny koncert jego w Pl jadę koniecznie. A w Niemczech to nie mówię. Takiej imprezy długo się nie zapomina (długo. czyt. do końca życia) Potem biegiem na pociąg i w pociągu sen. W domu byłam o 3.00 w nocy. Szybko się wykąpalam, gdyż cała śmierdziałam marychą, fajkami i wódą XD. He he. Ale warto było. (i żeby sprawdzić czy przeczytaliście-napiszcie w komie 'Miyavi')I nie poszłam dziś do szkoły. Fajnie. Ale o 14.10 mam francuski. No ale nic. Trzeba się w końcu wziąć za naukę. I błagam wchodźcie TU. Tu są filmy, foty i opis koncertu. Na prawdę proszę. W tym linku zobaczycie dokładnie cały klimat tej imprezy ^^ Macie tam 4 fimy i 114 fotek, kótrych mi sie nie udało zrobić :D A filmy moje z koncertu dam w następnej notce :D"

Jeju, jak wtedy było niesamowicie. Dobry czas, gdy byłam takim 'dzieciakiem', dla którego największym problemem był brak dostępu do prostownicy czy rozmazany tusz do rzęs. Cieszę się, że się zmieniłam. Dorosłam. Fakt, uwielbiam się powydurniać, pośmiać itp. Ale nie jestem
taka jak kiedyś. Dla porównania.
rok 2011rok 2012.

Dałam edita. Przepraszam, że notka całkowicie nieogarnięta, ale zabrałam się za jej pisanie zupełnie przed wyjściem (nieważne gdzie) i musiałam już lecieć a chciałam jak najszybciej opublikować ten post. No, nie ważne. W każdym razie chcę zauważyć, że ogromnie się zmieniła. I z charakteru, i -co ważniejsze- z wyglądu. Obcięłam i przefarbowałam włosy. Przestałam nosić strasznie oczojebne ubrania i mniej się maluję. Zrealizowałam swoje marzenie o tunelach i smiley'u. Mam własny styl. Nie jestem już pozerem chcącym na siłę wyróżnić się z tłumu, jak kiedyś sądziłam, szarych ludzi. Chciałam być inna. Uważałam się za nie wiadomo jakie scene, lol. Tak, wstyd mi teraz za siebie. Ale chyba większość miała takie jazdy, gdy Mimi była 'scene' dziesiątki nastolatek robiły to samo. Fakt, ja też. Ale mam to już za sobą. Stwierdziłam, że nie warto iść ślepo za tym, co modne. Dobrze jest mieć swój styl. Tyle mam do powiedzenia. Zaraz dodam coś. Cześć.

czwartek, 12 kwietnia 2012

nope.

Cześć, wczoraj jakoś nie miałam weny do napisania tutaj czegokolwiek. Dzisiaj nie poszłam do szkoły, ponieważ od wczorajszego popołudnia nie mogłam z bólu gardła wydusić z siebie ani jednego słowa. Do tego strasznie męczy mnie katar. Ledwo co wyszłam z jednego przeziębienia- już dopadło mnie kolejne. Jak na razie wzięłam 666 tabletek, syropków i innych eliksirów, więc jest niewielka poprawa. Liczę, że może do jutra całkowicie wróci mi głos i będę mogła iść do szkoły, bo mam kilka rysunków do oddania na plastykę. Wczoraj pierwszy dzień szkoły po świętach. I na dobry początek 7 lekcji, aw. Chociaż religia wypadła, to nie było tak źle i kończyliśmy godzinę wcześniej. Po lekcjach poszłam z Marceliną do miasta i kupiłam naszywki na plecak, bo chciałam zmyć wszystkie podpisy, ponieważ wyglądały dość nieestetycznie i zrobiły się takie brzydkie plamy. Wybrałam Iron Maiden i The Doors. Później poszłyśmy do "Żabki" i kupiłyśmy coś do jedzenia. Naprzeciw sklepu- koło kościoła odbywała się 'manifestacja' przeciw zdjęciu TV Trwam i śpiewali pieśni religijne i było party hard w beretach, o tak. Chwilę postałyśmy i później powędrowałyśmy w stronę domu Marceliny. Ona poszła w swoją stronę, a ja w swoją. W domu zjadłam obiad, zrobiłam lekcje i zabrałam się za przyszywanie wcześniej kupionych naszywek. Ogólnie wyszło ładnie, ale brakuje jeszcze jednej dla 'pełnego efektu'. I do końca dnia nołlajf, tradycyjnie. Nie wiem co jeszcze mam napisać. Dam jakieś zdjęcie i mykam. Pa

wtorek, 10 kwietnia 2012

corset.

Jej, wreszcie się zabrałam za tą notkę. Obiecałam ją chyba od dwóch miesięcy, ale jakoś nigdy nie miałam zbytnio czasu ani chęci do jej napisania. Nieważne, teraz ją napiszę i cześć. No więc corset piercing, to rodzaj piercingu powierzchniowego wykonywanego zwykle wzdłuż kręgosłupa. Do tego typu piercingu używa się kolczyków 'kółek' zamykanych na kuleczkę. Jest to ok. 6-7 par ułożonych równolegle do siebie, lub 'porozrzucanych' po plecach. Kolczyki do tego typu piercingu najlepiej sprawdzają się wykonane z tytanu lub bioplastu. Jak to piercing powierzchniowy- goi się około 2 tygodnie do miesiąca, ale nie jest zbyt trwały, bo nosi się je najdłużej dwa miesiące. Jest też niebezpieczny ze względu na to, że jest on umieszczany w miejscach narażonych na zahaczenie np. przez ubrania. Wszystkie kolczyki łączy się ze soba za pomocą zwykłej wstążki w wybranym kolorze. Jednaj corsetów nie wykonuje się wyłącznie na plecach. Coraz popularniejsze są te kolczyki na nogach, rękach, żebrach a nawet... miejscach intymnych. Moim zdaniem wygląda to ładnie, ale tylko gdy jest mało i z umiarem. Cena wynosi około 500 zł, ale to zalezne od miejsca i ilości kolczyków.
i to chyba na tyle.
Wszelkie informacje na podstawie internetu, trochę wiedzy własnej. Całość zlepiona w jedno przeze mnie. Dziękuję za uwagę, cześć.

odpowie | photoblog

potem może dodam jakąś normalną.

sobota, 7 kwietnia 2012

Na okres Świąteczny (7.05-10.04) przenoszę się na fbl. Jeśli kogoś interesuje, co się u mnie dzieje to zapraszam na fbl.pl/psychoville Jednocześnie zapraszam do dodawania do znajomych i komentowania. Przepraszam też za zaśmiecenie bloga takimi gównami. Dziękuję.

piątek, 6 kwietnia 2012

chciałabym złożyć najserdeczniejsze życzenia wszystkim Czytelnikom tego bloga. W szczególności dużo zdrówka, radości, szczęścia. Wszystkiego, czego tylko sobie wymarzycie. Ciepłych Świąt Wielkanocnych w gronie najbliższych, rodziny, przyjaciół. Dodatkowo mokrego Dyngusa. Nie wiem co jeszcze mogę dodać, tak na prawdę życzę Wam wszystkiego, co tylko sobie wymarzycie.
Happy Easter :3

czwartek, 5 kwietnia 2012

Kurt.
W osiemnastą rocznicę odejścia.
Może i zostanę uznana, za niezdrową na umyśle,
ale liczę, że może patrzysz teraz na to, co piszę,
gdzieś tam, z nieba. Że jesteś teraz szczęśliwy,
że jest Ci tam lepiej, pomimo, że opuściłeś tylu
ludzi, dla których byłeś wszystkim. Chciałabym
Ci tylko podziękować za wszystko, za wszystkie
utwory, które napisałeś i stworzyłeś, dosłownie
za wszystko. Tak na prawdę nie umarłeś, Ty
żyjesz w naszych sercach, na zawsze...
Dziękuję, spoczywaj w pokoju.


~Psycho.

dsjkgjk

Cześć. Dawno tematycznej nie było, jutro coś się skręci. Tylko o czym chcecie? Obiecane septumy, czy coś mniej 'piercingowe'? Jakieś pomysły dawać, bo pustka w głowie kompletna. A weszłam tutaj w celu napisania kolejnej, bezsensownej notki z mojego monotonnego i nudnego życia. No więc od wczoraj byłam u taty. Ładnie pięknie, blablabla, dostałam płytę Nirvany, blablabla. Wcześniej jeszcze (kilka dni temu XD byłam w Poznaniu na wielkanocnych zakupach. Pochwalę się, że kupiłam dwie bluzki, w tym jedną Ramones. Niestety, dostanę je dopiero na Wielkanoc, już niedługo. Wracając do dni dzisiejszego, o 16 przywiózł mnie do domu i poszłam z Zosią na zdjęcia. Jeśli miałabym to opisać po kolei, to zajęłoby dosyć... sporo miejsca, więc powiem w skrócie, że było to jedno z najlepszych wyjść z Tobą, ever XD Ogólnie rzecz ujmując: dance po całym mieście, na parkingu Kauflanda, zdjęcia na rynku, miarki ludzi na nas, dubstep, wiocha, przypały, wpadanie ze śmiechu do sklepu i takie tam. Czuję, że jak to wszystko wymieniłam, to zabrzmiało to dosyć pozersko, jak typowa 10latka i jej 'słit odpały', ale no cóż. Mam na razie mało zdjęć, w sumie trzy, ale dam jedno, jak będzie więcej to wrzucę. Uprzedzam, że muszę dodać jeszcze jeden wpis, poczekajcie c:
Różowe włosy: Zosia, Zielony plecak: ja.
Mam nadzieję, że się spodobało. Zapraszam do komentowania, dodawania się do obserwatorów. Wszystkie pytania kierujemy TUTAJ. Zapraszam też na mojego fotobloga- psycho.