poniedziałek, 27 sierpnia 2012

go hard.

Cześć, wróciłam.
  Generalnie było dobrze. Lubie takie wakacje. Niby integrowanie się z rodziną nie brzmi zbyt atrakcyjnie, ale jak dla kogo, ja jestem zadowolona. Były zakupy, dużo zakupów. I Agatka kupiła sobie kurtki, swetry, buty i pare innych gadżetów. Pokazałabym wszystko na zdjęciach, ale na razie musicie się obejść bez nich, bo aparat sobie leży w serwisie, no miło.
  Dzisiaj byłam jeszcze w mieście kupić resztę książek, ale i tak jeszcze mi kilka brakuje. Do tego dochodza jeszcze zeszyty i inne tego typu sprawy, nie musze wymieniać. Nie napiszę, że za tydzień koniec wakacji, bo chyba wszyscy mają w domu kalendarze. I to by było chyba na tyle.
kichuj#
 

środa, 22 sierpnia 2012

boże, jak śmiesznie.

Coś czuję, że ta notka nie będzie zbyt ciekawa, ohoh.
Byłam sobie od piątku do dziś w Warszawie, było miło, nie powiem. Nie chce mi się opisywać wszystkiego, bo zajęłoby mi to multum czasu, a ja jestem bardzo zmęczona i nie mam siły na takie rzeczy. Przez to wszystko targają mną znów nieopisane emocje, bardziej w stronę negatywnych, brakuje mi snu i zdrowej żywność, brakuje w sumie wszystkiego. Nie wiem co pisać, a raczej nie mam siły, więc do widzenia.





Jakieś zdjęcia, yo.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Hejo.
Więc w sobotę, niedziela, poniedziałek będę w Warszawie. Prawdopodobnie. Jeszcze napiszę zresztą. No w każdym bądź razie jeśli ktoś chce się spotkać to pisać, podam numer czy coś, pewnie będę głównie w złotych, jak zawsze zresztą, nieważne.
Od jutra muszę wziąć się za stuff, bo to aż żal. D: Nie mam kompletnie pomysłów, nicnicnicnicnicnicnic.

nudzę się jak widać, h3h3h3.

Cześć.
  Ja pragnę tylko powiedzieć, że znowu wyjeżdżam na kolejne 11 dni, soł nie będę tu pisała. Wracam na tumblr'a i fbla. Jak komuś sie nudzi, to linki podam na dole. Pewnie ogarnę formsa, ale nie wiem. W każdym razie jade do Niemiec, lubię. Dzisiaj o 20 mam autokar, a jeszcze z pakowaniem leże do tego o 15 sie spotykam z dupami, idę ogarniać.
jakieś stare.
fbl
tumblr
forms

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Italia 2012.

Wazzup my niggas.
  To ten, ja już wróciłam z Włoch. Było pięknie, cudownie, zajebiście. W tym miejscu muszę podziękować całej naszej ekipie, dzięki której ten wyjazd był jeszcze lepszy. Tak Zocha, Wojtek, Pimpek, Klapysia, Zuza, Aśka i cała reszta, no kocham. To ja może opiszę wszystko po kolei.
  Pierwszego dnia było tak raczej organizacyjnie. Zakwaterowanie w hotelu, rozdanie pokoi potem plaża i te sprawy. Wieczorkiem spotkanie, coś w stylu zapoznania się. Po kolacji trochę wolnego...trochę od 19 do 24. Po powrocie wyjebanie materacy na balkon (wymiary balkonu 5x5 m jeden) i spanie w 20 osób na dworze, tak.
  Drugi dzień Wenecja. O 8 pobudka. śniadanko, ogarnianie się i o 10 wyjazd. Kocham, kocham, kocham to miasto (tak dam zdjęcia, wszystko w swoim czasie). Potem jakaś dobra pizza z Dagą i Klapysią, lubię.
  Dzień trzeci. Leżing, Plażing, Smażing. Wieczorem dużo wolnego, szlajanie się po mieście, kupowanie rozpychaczy i tuneli u jakiegoś kogoś i takie tam. I tradycyjne siedzenie do rana na balkonie.
  Dzień czwarty. Werona i Padwa. Schemat z dnia drugiego się powtarza. Tutaj mieliśmy jeszcze więcej wolnego czasu. Było szukanie Hard Rock'a, było szukanie jedzenia, było szlajanie się, było zajebiście. Ale lubię niepłacenie u najaranego gościa za (ohydna) pizzę, całkowicie.
  Dzień piąty przeczillowany. Plaża, morze, miasto. Kocham wieczorne uciekanie o 1 w nocy z hotelu na targ po żelki z Klapysią. Bieganie przez płoty, gubienie się w nocy w mieście a po powrocie siedzenie i życiówki z Pimpkiem, bardzo bardzo.
  Dzień szósty Chioggia. Dobre uciekanie z plaży na pizzę i szukanie czegokolwiek ciekawego do robienia przez 4 godziny, ale no z ekipą.
  Dzień siódmy i najlepszy. Mirabilandia czyli najwiekszy park rozrywki w Europie. Katun, ISpeed, Discovery i Columbia, Niagara i Dom Strachów 'Phobia'. Wojtek, Zocha, lubię jeść z Wami kebaby, chodzić po Domu strachów sztywnym ze strachu po podłodze i uciekać przed jakimiś opętanymi ludźmi tam. Wieczorem to co zwykle.
   Dzień ósmy, niestety trzeba już wracać do kraju, było pięknie, trochę szkoda. Co ja mówię, jakie trochę... Bardzo. Już tęsknię za tymi ludźmi, klimatem, pogodą. Najcudowniejsze 10 dni. Spanie w autokarze na podłodze przez 20 godzin, no pozdrawiam. Ale warto było. Ale mam zdjęcia i wspomnienia, których nikt mi nie zabierze.
fot. Zosia. Rosolina mare 2012

Chioggia 2012

Chioggia 2012

Chioggia 2012

Katun Mirabilandia 2012

Katun Mirabilandia 2012

Katun Mirabilandia 2012

Phobia Mirabilandia 2012

Ispeed Mirabilandia 2012

Fot. Klapysia Widok z balkonu Rosolina Mare 2012

Fot. Klapysia Widok z balkonu Rosolina Mare 2012

Fot. Zosia Wenecja 2012

Wenecja 2012
Padwa 2012
#wszystkie zdjęcia pod którymi nie ma podpisu kto fotografował należą do mnie. Ja je zrobiłam i proszę aby ich nie kopiować, z reszta nie moich też nie. Dziękuje, Dobranoc.

sobota, 11 sierpnia 2012

Loser.

Przegrałam, jutro głodówka, cześć.

Dzień 2.

Przetrwałam i to w 300 kcal. Czyli jest dobrze.
Byłam dziś na spotkaniu mangowym, cudowne sześć osób, ale było miło, nie powiem. Miałam wyjść jeszcze gdzieś ze znajomymi, ale tak mi było zimno, że wpakowałam się pod kołderkę i zasnęłam oglądając Guilty Crown. x:
Więc bilansik:
ś: pół kromki czarnego chleba z łyżką serka wiejskiego - 46 kcal,
o: pół piersi z kurczaka - 90 kcal,
2o: kubek pomidorowej- 100 kcal.
+ owoce i warzywa, których nie wliczam (jabłko, brzoskwinia, pomidor)
236/300 kcal.

No wszystko fajnie, ale jestem tak głodna teraz, że mam ochotę wstać, zajrzeć do lodówki i zjeść całą jej zawartość. No cóż, muszę zadowolić się 2 papierosami i butelką wody + 200 brzuszków.



piątek, 10 sierpnia 2012

Dzień 1.

Od dziś zaczęłam ponownie SGD, jeśli ktoś nie wie co to to google na pewno pomogą. No więc udało się, jestem z siebie dumna, serio.
Bilans:
śniadanie: jogurt 7 zbóż - 230 kcal,
obiad: jajko sadzone + warzywa których nie wliczam - 130 kcal,
kolacja: tiger - 85 kcal
razem: 445 kcal na 400.
Może trochę przekroczyłam, ale i tak jestem z siebie dumna, bo nigdy nie dawałam rady. Jeszcze 100 brzuszków więc myślę, ze spale te 45 kcal. No i owoców i warzyw nie wliczam, zjadłam ze 2 jabłka. No i mnóstwo wody.


czwartek, 9 sierpnia 2012


No hej.
Więc w sobotę wróciłam znad morza. Było dobrze, nie powiem. Nie posiadam niestety żadnych zdjęć, bo mój telefon się zjebał, a Weronice jakoś nie chce się ich mi wysłać. No trudno.
W każdym bądź razie musiałam zacząć od początku rozpychać ucho, bo zgubiłam rozpychacz pływając w naszym ukochanym morzu. Pha. Zaczęłam od początku. Ach no i muszę wspomnieć, że przez dwa dni byłam blondynką, ale to tylko po to by pozbyć się niebieskiego i zrobić brąz. Ogólnie nie dzieje się nic ciekawego, praktycznie nie sypiam, pije dużo kawy, zaczęłam znowu SDG, nołlajfie i tyle.




No, ale już mam brąz.

I to chyba na tyle, cyu.