Skończyło się wolne, od jutra zaczynam zapierdol, cudownie. A te ferie poświęciłam sobie, regeneracji, myśleniu, wylewaniu nadmiaru znajdujących się we mnie łez oraz nadrabianiu zaległych anime/seriali. Nie byłam praktycznie nigdzie, chyba nie miałam po prostu na to siły. Czasami tylko wyszłam gdzieś wieczorem wracając późno w nocy, czasami tylko przychodziła W. żeby 'jakoś ogarnąć moje życie'. To bardzo miłe, ale w sumie gówno mi to dało, bo nadal jest tak samo. Tak samo nijak. Posprzątałam w sobie, wokół siebie wszystko. Zapanował względny porządek i obojętność. Bez uczuć, bez tysiąca myśli. Nie umiem sypiać ostatnio, mam z tym straszny problem. Śpię po 3-4 godziny dziennie, piję hektolitry kawy i palę tony papierosów. Niszczę siebie na właśnie życzenie. Praktycznie też nie jem ostatnio, z tym również mam ogromny problem. Ze wszystkim mam kurwa problem. Dużo czytam, rysuje, oglądam, pisze. Znalazłam teraz czas na to na co kiedyś mi go cholernie brakowało. Często też wspominam i tęsknie. Szukam pamiątek po dawnych ważnych dla mnie osobach. Szukam czegoś miłego na czym mogę zawiesić oko, a raczej w tym przypadku umysł. Nie dążę do żadnej wymuszonej miłości czy przyjaźni, bo wiem, że nic mi to nie da. Kompletnie nic. Chcę zająć się sobą i tworzeniem siebie od początku, bo aktualnie nie istnieje. Po prostu mnie nie ma.
W sumie nie wiem po chuj tu to wszystko napisałam, lol.
BRNS - Here dead he lies.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz